Po emocjach związanych z ceremonią otwarcia, czas "zejść na ziemie" i pozostać przy tych już czysto sportowych. Nie mogliśmy wymarzyć sobie lepszego początku Mistrzostw, czyli podsumowanie zacznę od najważniejszego dla nas meczu:
Polska - Serbia
Pisałam wcześniej, że wiele reprezentacji może zazdrościć siatkarzom z Bałkanów tak niesamowitej atmosfery na meczu. Rzeczywiście, kibice są dużym przywilejem... o ile trzymają twoją stronę! Długo zastanawiałam się, co napisać o tym pojedynku, gdyż nie miał on zbyt bujnej historii. Jedynym moim wnioskiem jest to, że Serbowie, jako średnio doświadczona grupa, nie wytrzymali ciśnienia i mówiąc sportowym językiem, "zagotowali się". Mimo dużego potencjału na środku i predyspozycji do szybkiej gry z niskimi przyjmującymi, rozkład ataku daleki był od ideału i właśnie tu dopatruję się największej przewagi Polaków: rozegranie. Młody zawodnik serbski nie wykorzystywał w pełni skoczności, siły i precyzji swoich kolegów, ciągle grając do Atanasijević'a, czego wcale nie uznałabym za ogromną wadę. Jednak jest jedno "ale". Przed tym spotkaniem byłam zdania, że jeśli serbski atakujący będzie grał na bardzo wysokim poziomie, do którego nas przyzwyczaił, może pociągnąć swój zespół do wygranej. Tak się jednak nie stało. Atanasijević miał problemy ze sforsowaniem polskiego bloku, a i jego serwis nie siał postrachu w naszych szeregach, bo napór przeciwnika świetnie wytrzymywała trójka odpowiedzialna za przyjęcie: Michał Winiarski, Mateusz Mika i Paweł Zatorski. Tak oto w miarę płynnie przeszłam do oceny gry naszego zespołu. Zacznę kontrowersyjnie, ale powiem tak: Antiga zdecydowanie miał nosa, co do Miki! Zagrał fantastyczne spotkanie i można powiedzieć, że bawił się z serbskim blokiem, obijając go jak chciał. Nie mówiąc już o drugim z przyjmujących, naszym kapitanie, który pokazał wszystkim niedowiarkom, jak wraca się do formy. Parze lewoskrzydłowych skutecznymi atakami wtórował Mariusz Wlazły, jednak tutaj muszę zaznaczyć pewną wadę: brak skuteczności z piłek wysokich, a co za tym idzie problemy z kontrą. To chyba jedyna rzecz, nad którą po tym meczu musi pracować reprezentacja Polski, bo widać gołym okiem, że gdybyśmy wykorzystywali swoje szanse, Serbia w żadnym secie nie wyszłaby z 15 punktów. Jednak moim zdaniem, gdyby teraz wszystko było perfekcyjnie, byłaby to oznaka formy, która przyszła za wcześnie. "Cieszę się" więc, że mimo dobrego meczu, jest co poprawiać ;)
Obiecałam sobie, że na każde spotkanie biało-czerwonych będę poświęcała osobny post, a więc jest pierwszy z nich. Już niedługo szersze podsumowanie całego dnia i reszty wyników ;)
Muszę się przyznać, że oglądając mecz na hali średnio skupiłam się na aspektach sportowych :D Po prostu bardzo cieszyłam się z każdej skończonej punktem dla Polski akcji. Na szczęście tych było więcej niż dla Serbów, dzięki czemu widowisko było tak wspaniałe. Mam nadzieję, że z każdym meczem nasza reprezentacja będzie grać coraz lepiej i oby grała jak najdłużej ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Miałam to samo na Lidze Światowej w Spodku! Hala ma w sobie coś tak magicznego, że nie zwracasz uwagi na wynik, dopóki nie zaczniesz krzyczeć "Ostatni! Ostatni!". Również pozdrawiam i już biorę się za czytanie twojej relacji ;D
OdpowiedzUsuńDzisiaj trzymamy kciuki za naszych chłopaków! :D