A zaczynamy nie byle jak, bo cudowną ceremonią otwarcia, którą chciałabym opisać jako pierwszą. Nie mogę powiedzieć, jak czuli się ludzie na Stadionie Narodowym, bo niestety mnie tam nie było, ale jeżeli ktoś nie zasiadł przed telewizorem, twierdząc, że emocje będą zdecydowanie mniejsze niż na samym obiekcie, na pewno się pomylił. Już od rana nie umiałam usiedzieć na miejscu, jakby czując pod skórą, że tego wieczora przeżyję coś wielkiego i z pewnością się nie zawiodłam. Ten dzień na pewno był ważną, a wręcz historyczną chwilą dla polskiego sportu. Nic, więc dziwnego, ze momentami wypowiedzi zdawały się być bardzo wyniosłe, a czasem lekko patetyczne, jednak chyba każdy kibic usprawiedliwia takie zachowania.
Nie jestem ani Michałem Pirógiem ani Egurrolą, więc doznania "artystyczne" pozostawię wam. Od siebie mogę dodać, że to z pewnością nie jest moja estetyka, ale muszę docenić światowy poziom widowiska, które, jak wszyscy dobrze wiemy, ma być jedynie tłem dla całej imprezy. W samej inauguracji podobał mi się sposób przedstawienia flag i przywitanie każdego z narodów w ich ojczystym języku. Swoją drogą, podziwiam prowadzącego, który nauczył się powitań między innymi Iranu i Chin. Niestety nie mogę pominąć gwizdów na Rosję i bardzo ciężko jest mi obrać w tej sprawie jakieś stanowisko, więc powiem tak: Z jednej strony nie dziwię Polakom, że chłodno przyjęli Sborną, ale nie za bardzo rozumiem mieszanie polityki do sportu. To połączenie nigdy nie wychodzi na dobre ani sportowcom ani kibicom i zostawia niezbyt przyjemne wrażenie, czego mogliśmy być świadkami. Jak wiadomo, nie siatkarze rządzą światem, a przy gorącym przywitaniu innych ekip, ich wypadło co najmniej blado, więc mogło im być zwyczajnie przykro. Mimo wszystko daleka jestem od krytykowania, ale oczywiście nie wyrażę też swojej aprobaty dla takich zachowań kibiców.
Nie jestem ani Michałem Pirógiem ani Egurrolą, więc doznania "artystyczne" pozostawię wam. Od siebie mogę dodać, że to z pewnością nie jest moja estetyka, ale muszę docenić światowy poziom widowiska, które, jak wszyscy dobrze wiemy, ma być jedynie tłem dla całej imprezy. W samej inauguracji podobał mi się sposób przedstawienia flag i przywitanie każdego z narodów w ich ojczystym języku. Swoją drogą, podziwiam prowadzącego, który nauczył się powitań między innymi Iranu i Chin. Niestety nie mogę pominąć gwizdów na Rosję i bardzo ciężko jest mi obrać w tej sprawie jakieś stanowisko, więc powiem tak: Z jednej strony nie dziwię Polakom, że chłodno przyjęli Sborną, ale nie za bardzo rozumiem mieszanie polityki do sportu. To połączenie nigdy nie wychodzi na dobre ani sportowcom ani kibicom i zostawia niezbyt przyjemne wrażenie, czego mogliśmy być świadkami. Jak wiadomo, nie siatkarze rządzą światem, a przy gorącym przywitaniu innych ekip, ich wypadło co najmniej blado, więc mogło im być zwyczajnie przykro. Mimo wszystko daleka jestem od krytykowania, ale oczywiście nie wyrażę też swojej aprobaty dla takich zachowań kibiców.
To tyle o samej ceremonii. Wiem, że krótko, ale całość rozbiłam na dwie części: artystyczną i tą związaną już bardziej z samymi siatkarzami, a więc przywitanie, prezentacja, zakończenie kariery przez Piotra Gruszkę. Drugi wpis pojawi się troszkę później, ale z pewnością jest na co czekać ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz