Jako, że teraz siatkarze w spokoju przygotowują się do Mistrzostw Świata, wrócę pamięcią do tegorocznej edycji Ligi Światowej, która jest już za nami. Miłego czytania
* * *
Jak wiadomo, celem nadrzędnym w tym roku są MŚ, a przy tak
długim sezonie należało pomyśleć o wymienności między teoretycznym pierwszym
składem, a domniemanymi zmiennikami. Dlatego też duet szkoleniowców potraktował
Ligę Światową, jak „inkubator” dla młodych zdolnych, ale wciąż nieogranych na
arenie międzynarodowej siatkarzy. Okazało się to strzałem w dziesiątkę, gdyż
mimo braku awansu do turnieju finałowego, bez ogródek mogę powiedzieć: Stephan Antiga znalazł nasze
przyjęcie.
Początkowo
występy pary Buszek - Mika podyktowane były koniecznością dania odpoczynku
podstawowym lewoskrzydłowym naszej reprezentacji, Bartoszowi Kurkowi oraz Michałowi
Winiarskiemu, na których sezon klubowy pozostawił znamię kontuzji i zmęczenia. Obaj zawodnicy na zgrupowanie przyjechali
bez formy i mimo, że grali w kwalifikacjach do Mistrzostw Europy, dostali
dłuższy urlop na czas trwania pierwszego weekendu LŚ, podobnie jak Mariusz
Wlazły i podstawowi środkowi. Nie sposób też nie wspomnieć o pladze kontuzji,
m.in. Michała Kubiaka.
Kto więc
poleciał do Brazylii? Młoda grupa, składająca się niemal całkowicie z
debiutantów. Byli skazani na pożarcie przez znacznie bardziej doświadczonych i
ogranych Canarinios. Tym czasem okazało się niemal odwrotnie! Brazylijskich
siatkarzy wzięliśmy z zaskoczenia, przewyższając ich kolektywem. Niemal
wszyscy młodzi siatkarze pokazali się z dobrej strony, wywożąc z Brazylii
pierwsze od 12 lat odniesione na tym terenie zwycięstwo i, co ważniejsze, cenne
trzy punkty. Tym samym obronili pomysł Antigi, który przez część kibiców był
uznawany za irracjonalny. Dzięki pozytywnemu występowi, para młodych
przyjmujących brana jest pod uwagę nawet w kontekście szerokiej kadry na
tegoroczne Mistrzostwa Świata, nie mówiąc już o rewelacji wśród środkowych,
Karolu Kłosie, którego niektórzy fachowcy widzą nawet w pierwszej szóstce,
kosztem dotychczasowego dominatora środka polskiej siatki, Piotra
Nowakowskiego.
Mimo, że
nie zdobyliśmy medalu Ligi Światowej, trenerzy wykonali ogromną pracę „ponadprogramową”, szykując sobie pole do popisu
przed Mistrzostwami Świata. Ogrywanie klubowych talentów w LŚ sprawiło, że na
każdej pozycji wzrosła konkurencja, co niewątpliwie przyniesie korzyści nie
tylko w walce o medale czempionatu, ale także długoterminowo. Największe wyzwanie jeszcze jest przed nami, więc z wszelkimi szerszymi
podsumowaniami należy poczekać aż do meczu finałowego Mistrzostw
Świata (przynajmniej mam taką nadzieję).
PS: Pierwszy tekst na poważnie, ale jeszcze nie raz udowodnie, że mam poczucie humoru! :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz