środa, 10 września 2014

Wszystko jasne! Czy drugi etap otworzymy wygraną?

            Znowu przyszło mi przepraszać za ciszę na blogu, ale teraz nie mam na to czasu. Za 10 minut rozpoczniemy zmagania w drugiej fazie rozgrywek MŚ, gdzie zameldowaliśmy się z kompletem punktów, jako jedyna drużyna z naszej grupy, a więc jesteśmy jej liderami. Dzisiejsza wygrana może otworzyć nam szeroką drogę, żeby nie powiedzieć autostradę do pierwszej szóstki najlepszych zespołów globu. Kolejny etap Mistrzostw zainaugurujemy w meczu z USA. Gdzie powinniśmy szukać swoich atutów? Bez wątpienia w zagrywce. Częste roszady na skrzydłach amerykańskich nie sprzyjają dokładnemu przyjęciu, co powinniśmy z zimną krwią wykorzystać. Amerykanie mają potężny atak ze środka, więc dużym zaniechaniem byłby brak ryzyka w polu serwisowym, co mogłoby rozstrzygnąć mecz na naszą niekorzyść. Przy dobrym rozegraniu przyjmujący Sander, czy też (aktualnie) atakujący Anderson mogą być nie do zatrzymania. Myślę jednak, że zespół USA to nie ta sama drużyna, która wygrała Ligę Światową i absolutnie są dzisiaj do ogrania. Tak, więc pozostaje tylko powiedzieć: do boju Polsko! 
Wpis krótki i taki trochę na rozgrzewkę przed dniem jutrzejszym. 

PS: Więcej o drugiej fazie jutro, a na pewno napiszę coś o Włochach. Do przeczytania ;) 

sobota, 6 września 2014

Pierwszy set stracony nie z Serbią a z... Kamerunem?

            Bardzo przepraszam za brak podsumowań, ale nie każdego dnia mam czas. Postaram się nadrobić te najciekawsze mecze, czyli zaczynamy od łączonego opisu dwóch spotkań Polaków. Jeśli mam być szczera, nie poświęcę za dużo miejsca potyczce z Wenezuelą. Zagraliśmy perfekcyjnie i w ataku i w przyjęciu. Mocno utrudnialiśmy grę rywalom, dobrze zagrywając, co przyczyniło się do dużej ilości bloków i wybloków, a w konsekwencji również wykorzystanych kontr. I na tym można by właściwie skończyć. O wiele więcej można powiedzieć o rywalizacji z Kamerunem, ale tutaj chciałabym zacząć od początku dzisiejszego dnia, czyli siłowni, na której większość naszych siatkarzy spędziło przed południem trochę czasu. Ale po kolei: Do tej pory byliśmy jedynym zespołem, który nie stracił w tych Mistrzostwach nawet seta. "Do tej pory", czyli do meczu z Afrykańskim zespołem, bo mimo, że niestraszna nam była Serbia, daliśmy wyrwać sobie seta Kameruńczykom. Widać było brak świeżości u naszych siatkarzy, bez wątpienia spowodowany cięższym porannym trening, jednak pamiętajmy, że dzisiejsze spotkanie było meczem "o pietruszkę", a wszystkie siły szykujemy na jutro. Nasi reprezentanci wydawali się być zaskoczeni, że Kameruńczycy w ogóle potrafią dobrze odbić piłkę i chyba wyszli na boisko z nastawieniem, że mecz ten można wygrać "jedną ręką". Po pierwszym przegranym secie szybko skorygowali swoje myślenie i reszta partii przebiegła prawie wedle oczekiwań. Nie oszukujmy się, styl naszej drużyny był żaden, ale dziś nie to było najważniejsze. Nie mogę powiedzieć nawet, żeby wynik był specjalnie istotny, bo przecież nie będzie się liczył w drugiej fazie rozgrywek, jednak nie zmienia to faktu, że mecz trzeba było wygrać i to zadanie uważam za wykonane. Parę postów wcześniej pisałam, że "boję się" o za dobrą grę Polaków i teraz chyba każdy wie, co miałam na myśli. W każdym, a zwłaszcza tak długim turnieju przychodzą załamania gry i paradoksalnie cieszę się, że ten mecz był tak trudny. Lepiej męczyć się teraz, niż w meczu z Amerykanami, którzy z pewnością nie wybaczą nam tylu błędów, co Kameruńczycy. Mecz mogę podsumować krótko: kameruńscy siatkarze mają po piwie, a my mamy trzy punkty - wszyscy szczęśliwi! ;)

Polska 3:0 Wenezuela
Polska 3:1 Kamerun

piątek, 5 września 2014

Pierwsza porażka "czarnego konia" rozgrywek - Podsumowanie MŚ Dzień 6


           Nie wiem, jak dużo osób regularnie czyta mojego bloga, ale jeżeli takowe są, to muszę na wstępie wyjaśnić jedną rzecz. Miałam pisać podsumowania z każdego dnia, ale patrząc na jakość rozgrywanych meczy w piątym dniu, stwierdziłam, że nie ma to najmniejszego sensu. A więc modyfikuję swoje postanowienie: podsumowania będą, o ile dane mecze są tego warte. Zaczynamy! 

Grupa A:
(POLSKA, Argentyna, Australia, Serbia, Kamerun, Wenezuela)
Jak wiecie, spotkania Polaków opisuje osobno, a więc skupie się na najciekawszym meczu tej kolejki, czyli Serbia - Australia. Przed spotkaniem obstawiałam może nie łatwe, ale pewne zwycięstwo siatkarzy z Bałkanów, jednak już początek meczu pokazał, że żaden zespół nie ma zamiaru złożyć broni. Od razu chciałabym wytłumaczyć, czemu stawiałam na wygraną Serbii, skoro są to dwa niemal równe zespoły. Australijczycy nie mają drużyny. Nie mówię tutaj o poziomie gry poszczególnych zawodników, ale o kolektywie, którego po prostu nie ma. W tym przekonaniu utwierdziła mnie potyczka Kangurów z Serbami, w której Australia owszem, punktowała, ale jedynie przy wysokiej skuteczności Edgar'a. Dlatego ten wynik cieszy mnie podwójnie, bo kibicuję Serbom, ale przede wszystkim DRUŻYNOM, bo siatkówka to najbardziej zespołowa z wszystkich gier drużynowych ;)

Australia 1:3 Serbia
POLSKA 3:0 Wenezuela
Argentyna 3:0 Kamerun

Grupa B:
(Iran, Włochy, Francja, Belgia, USA, Portoryko)
Patrząc na tytuł można się domyśleć, na jakim meczu postanowiłam się skupić. Iran - Francja, czyli starcie moich dwóch cichych faworytów, tak zwanych "czarnych koni". Być może trójkolorowi nie pokazywali wcześniej formy godnej tego miana, ale przed turniejem typowałam ich jako drużynę, która bez wątpienia może namieszać. Nie ukrywam, że i w tym spotkaniu mocno trzymałam kciuki za Europejczyków, bo grają siatkówkę ładną dla oka i opartą na bardzo dobrej technice. Pierwszy set padł niespodziewanie łatwym łupem dla moich faworytów, jednak po chwili przerwy między setami, na boisko wyszedł zupełnie inny zespół. Prawdę mówiąc miałam wrażenie, że Francuzi w ogóle postanowili na drugiego seta zostać w szatni. Tak oto Iran wygrał drugą partię do 14 i kiedy już myślałam, że Persowie mają przewagę psychiczną, po dłuższej przerwie do gry wróciła zupełnie odmieniona reprezentacja trójkolorowych. Przez cały mecz miałam wrażenie, że siatkarze obu ekip robią mi na złość: kiedy myślałam, że wygrają Francuzi, działo się wręcz odwrotnie. Mimo niezłego poziomu sportowego, najwięcej emocji przyniósł ostatni set i pierwsza na tych Mistrzostwach czerwona kartka, którą otrzymał Ervin N'Gapeth. Swoją drogą, jako pierwszego, który zobaczy czerwony kartonik, obstawiałam Spirika... Ale to oczywiście z czystej sympatii! ;)

Francja 3:1 Iran
Włochy 3:1 Belgia
Portoryko 0:3 USA 

środa, 3 września 2014

Kolejny mały kroczek na drodze do wielkich celów.

           A więc Polska - Australia. Co mogę powiedzieć o tym meczu? Bez wątpienia wygraliśmy go w dobrym stylu. Nie było szału, ale, jak to mawiają: gra się na tyle, na ile pozwala przeciwnik. Ciężko jest wyciągnąć jakieś szersze wnioski, ale spróbuję składnie i w miarę krótko podsumować mecz tak, żeby was nie zanudzić.
  Zacznę od plusów, a tu na pierwszy plan bez wątpienia wysuwają się, jak dla mnie bohaterowie tego meczu, czyli nasi przyjmujący. Michał Winiarski od dłuższego czasu pokazuje, że da się w stosunkowo niedługim czasie wrócić do formy i mało tego, przyszykować ją na najważniejszy turniej sezonu. Poprawne przyjęcie, skuteczny atak i jakby tego było mało, dołożył jeszcze może nie atomową, ale bardzo dobrze uplasowaną zagrywkę. Mateusz Mika nie pozostawał mu dłużny w udanych akcjach i zdobywał punkty dla Polskiej drużyny, bawiąc się z Australijskim, wysokim blokiem. Dodatkowo najmłodszy z naszych siatkarzy był notorycznie nękany w przyjęciu, co w większości przypadków wytrzymywał. Podobnie jak Paweł Zatorski i starszy z lewoskrzydłowych, miał jednak lekkie problemy z flotem rywali. I tu pojawi się pierwszy minus: skuteczność prawego skrzydła z wysokiej piłki. Mariusz Wlazły, w niektórych momentach wstrzymywał rękę i mimo, że nie psuł, nie przynosił również punktów naszemu zespołowi. Jednak, jak wszyscy wiemy, z rozegranych piłek, czy też wystaw bliżej siatki, nie miał sobie równych, a swój brak skuteczności wynagrodził Polakom trudną zagrywką. Mimo chwilowego braku zgrania z atakującym, również Paweł Zagumny zagrał dobry mecz, co widać chociażby na podstawie korzystnego rozkładu ataku. Większość kontr rozgrywał z fantazją, jednak moim zdaniem to jest kolejna rzecz, którą nasz zespół musi poprawić - skuteczność na kontrze. Patrząc statystycznie, zdobywanie punktów przy własnej zagrywce wychodziło nam zdecydowanie lepiej niż z Serbią, ale myślę, że nasz potencjał jest większy od tego, co pokazaliśmy. 
           Jak napisałam, wygrana z Australią jest jedynie małym kroczkiem w drodze do, miejmy nadzieję, Katowickiego Spodka. W wielu elementach mamy spore rezerwy, ale najważniejsza forma ma przyjść na finał! ;)

Wczoraj wiało nudą, więc dzisiaj parę niespodzianek ;) Podsumowanie Dzień 4

            Sporo tematów, dużo sensacji... Dzięki Mistrzostwom na pewno nie narzekamy na nudę. Dlatego postaram się streszczać i skrócić relacje z meczy, które nas teoretycznie mniej interesują. Zapraszam ;) 

Grupa A
(Polska, Argentyna, Serbia, Kamerun, Wenezuela, Australia) 
Relacje zacznę nietypowo, bo od małego apelu do działaczy i organizatorów. Czy godzina rozgrywanych spotkań mogłaby być dostosowana do poziomu widowiska? Bardzo chciałabym opisać wam mecz Serbia - Argentyna, który był ważny dla układu tabeli w naszej grupie, jednak nie mogę, gdyż byłam wtedy na treningu. Wydaje mi się, że grzechem jest ustawianie najciekawszych meczy dnia na godzinę 13, o której prawie nikt nie ma możliwości śledzenia spotkań na żywo w telewizji. Jak wiecie mecz Polaków opiszę osobno i nie mam zamiaru zanudzać was relacją ze spotkania Wenezueli i Kamerunu, także dzisiaj tylko wyniki.

Argentyna 1:3 Serbia
Wenezuela 3:1 Kamerun
POLSKA 3:0 Australia 

Grupa D:
(Włochy, USA, Iran, Francja, Belgia, Portoryko) 
No i tutaj jest o czym mówić! Polsat zrobił wszystko, żeby utrudnić mi pisanie relacji z tego dnia, ale przechytrzyłam ich! Znaczy obejrzałam powtórkę USA - Iran. W pierwszych dwóch setach Irańczycy grali koncertowo i myślę, że jakakolwiek drużyna nie stałaby po drugiej stronie, te dwie partie i tak zakończyły by się tym samym wynikiem. Nie od dziś wiadomo, że Marouf jest genialnym rozgrywającym i świetnie wykorzystał niemal perfekcyjne przyjęcie swojej drużyny. Co się więc później stało z irańskim zespołem? Parę błędów własnych i USA po mękach w pierwszych dwóch setach doprowadziło do tie break'a. Kiedy Amerykanie zaczęli dobrze zagrywać i ograniczyli ilość swoich pomyłek, okazało się, że przeciwnicy są do ogrania. Tak się jednak nie stało i to siatkarze z Azji mogli świętować wygraną, choć w meczu pojawiły się pierwsze kontrowersje sędziowskie. Mecz zakończył się po ataku Andersona w aut, jednak po podpisaniu protokołu arbitrom zachciało się dokładniejszej weryfikacji bloku. Plus z tego taki, że zespoły żegnały się dwa razy ;)
Kolejnym z ciekawszych spotkań był mecz Francja - Włochy, który również zakończył się po tie breaku, jednak i tym razem organizatorzy postarali się o małą ilość widzów przed telewizorami, gdyż zamiast ustawić mecz na godzinę 16:30, puścili go równolegle z potyczką Polaków. Chyba nie muszę mówić, co wybrałam ;) Jedynym wnioskiem jest to, że Travica wciąż nie ma formy, choć myślałam, że po ostatnim meczu będzie już tylko lepiej. Zmiana rozgrywającego była strzałem w 10 i Michał Baranowicz poprowadził Azzurrich do zwycięstwa. Co tu dużo mówić... Włosi wrócili z bardzo dalekiej podróży, bo można powiedzieć, że przy stanie 2:0 dla Francuzów, już powoli wyciągali walizki z szaf.
USA 2:3 Iran
Belgia 3:0 Portoryko
Francja 2:3 Włochy

PS: Wiem, że miało być krótko, ale mi nie wyszło ;) 

wtorek, 2 września 2014

Podsumowanie MŚ dzień 3 - dzień faworytów.

Jak wspomniałam w tytule, dzień TRZECI bez wątpienia był dniem faworytów. Pretendowani do wygranej w pełni wywiązali się ze swoich obowiązków, jednak nie zabrakło emocji w spotkaniach zespołów mniej liczących się w walce o medale. Zapraszam ;)
***
Grupa B:
(Brazylia, Kuba, Niemcy, Tunezja, Korea Płd., Finlandia)
Nie mogę zacząć inaczej niż od meczu, na którym miałam przyjemność być, a więc Brazylia - Niemcy. Powiem szczerze, że trochę się zawiodłam na poziomie spotkania, gdyż spodziewałam się, że nasi zachodni sąsiedzi skuteczniej stawią opór Canarinhos. Wyrównany był jedynie początek meczu, jednak nie wynikało to z dobrej postawy niemieckiej drużyny, a z dużej nerwowości w szeregach Brazylii. Wydaje mi się, że faworyci wygrali zasłużenie, jednak nie imponowali formą, a ich najlepszą bronią nie był atak, tylko blok. Niestety nie posiedziałam za długo na hali, bo spotkanie skończyło się już po 3 krótkich i łatwo wygranych setach. To czego brakowało w pierwszym meczu, zdecydowanie znaleźliśmy w drugim, a mowa tu o emocjach. Może poziom sportowy zszedł na drugi plan, ale Finowie pokazali, że potrafią walczyć przed, uwaga, WŁASNĄ PUBLCZNOŚCIĄ. Powiem szczerze, że dawno nie widziałam tak dużej grupy obcokrajowców w moim mieście. Wierzcie mi, że Katowice przeżywają prawdziwy natłok Finów, ale nie mam nic przeciwko! To bardzo sympatyczni ludzie ;) Wracając do samego meczu, okazało się, że młodzieńcza pasja wystarczyła Kubańczykom na wygranie zaledwie dwóch setów, a na końcu i tak zwyciężyło ogranie Finów. 
 
Brazylia 3:0 Niemcy
Finlandia 3:2 Kuba
Korea Płd. 3:1 Tunezja
 
Grupa C:
(Rosja, Bułgaria, Kanada, Egipt, Chiny, Meksyk)
Nie bez powodu skupiłam się na grupie B. Mecze rozgrywane w Ergo Arenie z pewnością nie porwały, gdyż faworyci udowodnili słabszym zespołom, gdzie jest ich miejsce w szeregu. Dobrze notowała jedynie w pierwszym secie spotkania rozgrywanego przeciwko Rosji Kanada, bo do stanu po 21 grali z Mistrzami olimpijskimi, jak równy z równym. Potem się coś załamało i z nadziei na urwanie chociaż seta, nie pozostało nic. Srogie lanie dostali również Meksykanie, jednak niewiele po tym spotkaniu można powiedzieć o grze samej Bułgarii, gdyż ten zespół będzie sprawdzany w innych okolicznościach i, przede wszystkim, przez mocniejsze zespoły. Mimo braku emocji, to w tej grupie padł dotychczasowy rekord w długości seta, gdyż Chińczycy wygrali z Egipcjanami w czwartym secie 33:31. Aż mi się zrobiło szkoda przegranych siatkarzy, bo należał im się ten punkt w tabeli, ale cóż ... Jak to by powiedział Daniel Pliński, taka jest siatkówka: piękna, ale czasami bardzo perfidna!
 
Rosja 3:0 Kanada
Meksyk 0:3 Bułgaria
Chiny 3:1 Egipt
 
PS: Już dziś mecz Polaków. Wszyscy przed tv i mocno trzymamy kciuki! ;D

poniedziałek, 1 września 2014

MŚ Dzień 2... Zapraszam na moje podsumowanie ;)

Na początku chciałam wyjaśnić, na czym będą polegały moje podsumowania. Otóż będę pisała ogólny zarys większości meczy, czasami sam wynik, ale postaram się skupić na spotkaniach „na szczycie”, czy też siatkarskich sensacjach. Wpisy będę dodawała dzień po rozegranych meczach, a dni MŚ licze od pierwszego spotkania i ceremonii otwarcia.
***
Grupa A:
(POLSKA, Serbia, Argentyna, Wenezuela, Kamerun, Australia)
Po udanym dla nas rozpoczęciu czempionatu, reszta drużyn z naszej grupy musiała dokończyć pierwszą kolejkę spotkań. Nie będę ukrywała, że żadne z tych meczy nie wzbudziło ogromnych emocji, ale jeżeli już na którymś powinnam się skupić, na pewno będzie to potyczka potencjalnie drugiego pod względem trudności rywala, Argentyny. Jeżeli nie wiem, od czego zacząć, zacznę od wyniku. Faworyci tego meczu w pełni wywiązali się ze swojego obowiązku i pokonali drużynę Wenezueli w trzech setach, choć nie obyło się bez problemów. Patrząc na grę Argentyńczyków nasuwa się jeden wniosek: ich głównym problemem jest zdecydowanie brak prawdziwego „kilera” na prawym skrzydle. Gra Gonzaleza przypominała momentami poziom jego klubu, beniaminka z Plusligi, BBTS-u Bielsko-Biała – wysoki, choć nie odpowiedni na Mistrzostwa Świata. Myślę, że tutaj możemy upatrywać swoich atutów w starciu z południowcami.
Ostatni z meczy absolutnie nie porwał, co widać również po wyniku. Pozwolę sobie jednak napisać, że „zakochałam się” w kameruńskich siatkarzach! Dawno nie widziałam takiej radości z gry ;)
Argentyna 3:0 Wenezuela
Australia 3:0 Kamerun
Grupa D:
(Włochy, Iran, USA, Belgia, Francja, Portoryko)
Tutaj było zdecydowanie więcej emocji! Zacznę od tego, że moim zdaniem to najbardziej wyrównana z grup, w której z sześciu zespołów, pięć może zamieszać. Przekonaliśmy się o tym już pierwszego dnia, kiedy to Iran w czterech setach pokonał Włochów. Po występach Iranu w Lidze Światowej taki obrót sprawy nie jest sensacją, ale z pewnością pozostaje sporą niespodzianką. Byłabym w stanie zgodzić się, że siatkarze z Azji wygrają po zaciętej walce w tie breaku, jednak prawdą jest, że (ku mojej rozpaczy) w niektórych setach całkowicie zdominowali „Azzurrich”. Moim zdaniem we włoskiej drużynie zawiodło rozegranie, bo nie oszukujmy się, to nie był najlepszy mecz Dragana Travicy, a swoje trzy grosze dołożył również Jiri Kovar, który miał swoje dobre akcje, jednak grał nierówno. Siatkarze Iranu zagrali kolektywem i co tu dużo mówić, udowodnili, że będą liczyli się w walce na Mistrzostwach Świata. Może to trochę głupie, ale widzę pewną analogię między nami, polską reprezentacją, a Iranem. Wychodzą, grają bez kompleksów i tym imponują. Zupełnie, jak my pare lat temu, kiedy dopiero tworzyło się nasze siatkarskie imperium.
Z innych ciekawych wyników tej grupy, należy pochylić się nad meczem Amerykanów, którzy pokonali Belgów, ale dopiero po tie breaku, tracąc przy tym jakże cenny punkt. Jedno „oczko” wydaje się niczym, ale w tym systemie może odbijać się czkawką siatkarzom z USA. Na razie nie udowodnili, że potrafią udźwignąć rolę faworyta, ale turniej jest długi i nie każdy z teoretycznie mocnych zespołów dobrze wszedł w Mistrzostwa. Może to zabrzmieć dziwnie, ale porównując grę naszych chłopaków do innych reprezentacji, zaczynam się „bać” o ich wysoki poziom. Oby forma nie przyszła za szybko ;)
Włochy 1:3 Iran
USA 3:2 Belgia
Francja 3:0 Portoryko