Jak obiecałam, dodaję post o byłych reprezentantach naszego kraju. Chociaż, na samym początku chciałabym odpowiedzieć na pytanie, czy w ogóle istnieje ktoś taki, jak owy "były reprezentant"? Moim zdaniem reprezentowanie narodowych barw mogą sobie przypisać wszyscy ludzie oddani siatkówce, a więc nie tylko członkowie grupy wybrańców, którzy stają do walki o medale na przeróżnych imprezach. Czy bez nas, kibiców, cała ta walka miałaby jakikolwiek sens? Nie, a więc jesteśmy drużynie potrzebni, co czyni nas w pewnym sensie jej członkami.
Może was dziwić, w jaki sposób podeszłam do tematu, ale nie będę ukrywać, że cały wstęp ma nas zaprowadzić do pewnego nie tak nowego wywiadu, na którym mam plany oprzeć całą swoją wypowiedź. Zbigniew Bartman. Pewnie nie ma osoby w "siatkarskiej" Polsce, której to nazwisko nic nie mówi. Jednym kojarzy się pozytywnie, innym mniej, ale nie po to przytaczam jego nazwisko żeby skupiać się na jego parametrach, czy też braku skuteczności w ataku. Myślę, że nie tylko mną wstrząsnęła wypowiedź "Zibiego", który na łamach Przeglądu Sportowego niemal wprost powiedział, że losy reprezentacji go nie interesują (z małymi wyjątkami dla niektórych kolegów). Nigdy nie pałałam do Bartmana ogromną sympatią, ale dopóki zostawiał serce na boisku, miałam do niego szacunek, nawet jeżeli chwilami jego gra była poniżej wszelkiej krytyki. Problem w tym, że owszem, Zbyszek poświęcał się dla reprezentacji... Dopóki był jej gwiazdą. Dla niektórych wydaje się logiczne, że jeżeli drużyna rezygnuje z zawodnika, siatkarz nie ma obowiązku jej wspierać, ale dla mnie publiczny manifest, którego chcąc nie chcąc dokonał Bartman, jest skrajnie niedojrzały. Rozumiem, że po latach gry w reprezentacji mógł mieć żal do trenera, który odsunął go od drużyny, jednak swoją porażkę można przekuć w coś cenniejszego niż pokazanie światu swojej złości - w naukę, a co za tym idzie wyciągnięcie wniosków ze swoich błędów i nową energię do pracy. Chyba przykładem koronnym takiej postawy jest Krzysztof Ignaczak, który mimo różnych zawirowań jest jak bumerang. Dzięki swojemu wysiłkowi ciągle wraca do reprezentacji i nie nie ma osoby, która mogłaby mieć do niego pretensje o brak zaangażowania w sprawy kadry, nawet jeśli czasowo w niej nie jest. Podobnie ma Kuba Jarosz, który nie był brany pod uwagę w wyborze czternastki na Mistrzostwa Świata, a mimo wszystko zameldował się w gotowości do wspierania biało-czerwonych. Czasami zastanawiam się, czy po opisaniu rzekomej intrygi, według której Stephan Antiga ma się pozbywać ludzi, mających coś do powiedzenia, Bartmanowi ulżyło. Mam nadzieję, że pokora godna Krzyśka Ignaczaka przyjdzie z wiekiem, ale teraz mogę powiedzieć jedno: Z całą pewnością Zbigniew Bartman jest byłym reprezentantem Polski tylko powinien się zastanowić, czy to do końca wina trenera.
Podpisuję się pod tym co napisałaś. Bartman to swojego rodzaju... fenomen. Nie znam innego siatkarza, który kiedykolwiek powiedział, że reprezentacja go nie interesuje. Czepiał się Mariusza, że ten "nie chce" grać w reprezentacji, i mówił jaki to honor grać w kadrze. Ale Mariusz miał swoje powody, a mecze oglądał i kibicował chłopakom, pomimo całego zamieszania. A Zbyszek? Nie może grać, to nagle go to nie interesuje... Można zrozumieć takie zachowanie w przypadku klubów, ale nie w przypadku reprezentacji. Rozumiem, że można mieć żal do trenera, że wtedy ciężko ogląda się mecze, ale... nie trzeba się tym "chwalić" w mediach. Poza tym skąd jego słowa na temat Bartka? Skoro nie interesował się reprezentacja, to skąd wie o co poszło i jak to wszystko wyglądało? Nie wiem, ja czytając te słowa cały czas miałam wrażenie, że on pisze o sobie i wylewa swoją frustracją posługując się tylko nazwiskiem Bartka.
OdpowiedzUsuńDobrze, że pozostali 'byli kadrowicze' nie mają podobnych problemów, a nawet zasiadają na trybunach i kibicują drużynie, gdy akurat nie mają okazji w niej grać. Zbyszek mógłby się uczyć np. właśnie od Krzyśka. Trochę pokory jeszcze nikomu nie zaszkodziło ;)
Pozdrawiam! ;)
Wydaje mi się, że problemem Bartmana nie zawsze są gorsze umiejętności, ale niedojrzałe podejście do wielu spraw. Kto wie, czy nie byłby w tej reprezentacji, gdyby potrafił się pogodzić z rolą rezerwowego? Ma racje, nie odstępuje umiejętnościami np. Boćkowi, ale ten drugi potrafi dążyć do pierwszego składu pracą, a nie pretensjami.
UsuńCiesze się, że są osoby, które mają podobne zdanie do mojego. Również pozdrawiam! ;D