Zanim zaczniecie czytać, chcę napisać, że Bartek to jeden z moich ulubionych graczy, ale kochać swoją drużynę i jej zawodników, to także widzieć ich błędy. Miłego czytania ;)
***
Przez te dwa tygodnie, w których nie miałam dostępu do internetu, zdecydowanie wiele się działo. Można powiedzieć, że nawet na zadupiu "końcu świata" cały siatkarski światek huczał o podjętej przez Antigę decyzji. Chcąc nie chcąc czytałam o tym wiele opinii, z których większością się nie zgadzam i nie mam zamiaru tego ukrywać. Tak więc przyszedł czas na pierwszy kontrowersyjny temat czyli sprawa Bartosza Kurka i tego, co zaczęło się wokół niego dziać.
Może zacznę trochę nietypowo, ale na wstępie chcę zaznaczyć, czemu to właśnie siatkarze są moimi idolami. Dla niektórych może być to dziwne, bo przecież jest masę sportowców, którzy zarabiają lepiej niż Mariusz Wlazły czy Krzysztof Ignaczak, ale tak się składa, że znakomita większość tych bogatszych jest coraz biedniejsza w pokorę. Zachłysnęli się swoją sławą i zapominają, że ich "złota" chwila nie trwa wiecznie, a na każdą kolejną trzeba ciężko pracować, wylewając pot na treningach i stawiając siebie na równi z innymi, może nawet mniej znanymi kolegami z drużyny. Do tej pory wydawało mi się, że Bartka Kurka takie problemy nie dotyczą. Oczywiście, pojawiały się głosy, że już nie poświęca tyle czasu kibicom, ale jestem pierwszą osobą, która go wtedy broniła, mówiąc, że przecież to tylko człowiek i ma prawo do gorszych dni. Prawdziwy problem zaistniał, kiedy te gorsze dni przeciągały się w słabsze tygodnie, miesiące, sezony... Bartek, przyzwyczajony do bezgranicznego zaufania i ciągłej obecności na boisku, zapomniał, że nazwiska nie grają, a niemal domagając się gry w pierwszym składzie, bardzo dużo stracił w moich oczach. Nie kwestionuję tego, że jest przyjmującym światowej klasy, może nawet jednym z najlepszych zawodników globu, jednak rubryka pozostaje tylko rubryką, a to, co na papierze, trzeba udowodnić również na boisku. Podnoszą się głosy, że nie miał szansy pokazać swoich możliwości. Owszem, nie miał, ale widocznie był ku temu jakiś powód. Czy jako trener ryzykowalibyście dobro drużyny tylko i wyłącznie po to, by sprawdzić czy danemu zawodnikowi zachce się bardziej grać w trakcie meczu niż na treningu? Łukasz Żygadło powiedział bardzo mądre zdanie: "Na treningu meczu nie wygrasz, ale bardzo łatwo możesz go przegrać". Dokładnie tak skończyła się era Bartosza Kurka jako lidera naszej reprezentacji. Swoim podejściem do pracy musiał pokazać Stephanowi, że dla dobra zespołu i dyscypliny, która musi w nim panować, należy CZASOWO odsunąć Kurka od reprezentacji. Mimo wszystko wierzę, że cała ta sytuacja pozwoli mu dorosnąć i Bartek nam wszystkim udowodni, że nie tylko Krzysztof Ignaczak potrafi walczyć do upadłego o biało-czerwoną koszulkę ;)
PS: Mam plany rozwinąć wątek podejścia do kadry osób, które już w niej nie są z różnych powodów. Do przeczytania! ;)
Ciekawy wpis ;)
OdpowiedzUsuńJa swoje zdanie na temat Bartka i całej tej sytuacji też mam. Jeśli chodzi o samego zawodnika i jego wcześniejsze podejście np. do kibiców, to nigdy nie miałam tu żadnych zastrzeżeń. Spokojnie udało mi się wziąć od niego autograf "tylko" jako kibic. Miałam też okazję troszkę poznać go osobiście i też wydawał się zwykłym, sympatycznym i bardzo ambitnym zawodnikiem. Z tego powodu nie sądzę, że cała ta obecna sprawa spowodowana jest tylko winą Bartka. Myślę, że i Bartek i trener gdzieś po drodze popełnili błędy, no i niestety nie zobaczmy naszego przyjmującego na MŚ. Jednak głęboko w to wierzę, że podobnie jak Igła, Bartek wróci ze zdwojoną mocą i poprowadzi nas jeszcze do wielu wspaniałych chwil ;)
Pozdrawiam ;)
Również mam nadzieję, że już niedługo wróci do reprezentacji i znowu poprowadzi ją do wielu zwycięstw ;) Zapraszam później na wpis o podejściu do kadry innych zawodników, ale ostrzegam, że nikogo nie oszczędzę ;D
Usuń