sobota, 6 września 2014

Pierwszy set stracony nie z Serbią a z... Kamerunem?

            Bardzo przepraszam za brak podsumowań, ale nie każdego dnia mam czas. Postaram się nadrobić te najciekawsze mecze, czyli zaczynamy od łączonego opisu dwóch spotkań Polaków. Jeśli mam być szczera, nie poświęcę za dużo miejsca potyczce z Wenezuelą. Zagraliśmy perfekcyjnie i w ataku i w przyjęciu. Mocno utrudnialiśmy grę rywalom, dobrze zagrywając, co przyczyniło się do dużej ilości bloków i wybloków, a w konsekwencji również wykorzystanych kontr. I na tym można by właściwie skończyć. O wiele więcej można powiedzieć o rywalizacji z Kamerunem, ale tutaj chciałabym zacząć od początku dzisiejszego dnia, czyli siłowni, na której większość naszych siatkarzy spędziło przed południem trochę czasu. Ale po kolei: Do tej pory byliśmy jedynym zespołem, który nie stracił w tych Mistrzostwach nawet seta. "Do tej pory", czyli do meczu z Afrykańskim zespołem, bo mimo, że niestraszna nam była Serbia, daliśmy wyrwać sobie seta Kameruńczykom. Widać było brak świeżości u naszych siatkarzy, bez wątpienia spowodowany cięższym porannym trening, jednak pamiętajmy, że dzisiejsze spotkanie było meczem "o pietruszkę", a wszystkie siły szykujemy na jutro. Nasi reprezentanci wydawali się być zaskoczeni, że Kameruńczycy w ogóle potrafią dobrze odbić piłkę i chyba wyszli na boisko z nastawieniem, że mecz ten można wygrać "jedną ręką". Po pierwszym przegranym secie szybko skorygowali swoje myślenie i reszta partii przebiegła prawie wedle oczekiwań. Nie oszukujmy się, styl naszej drużyny był żaden, ale dziś nie to było najważniejsze. Nie mogę powiedzieć nawet, żeby wynik był specjalnie istotny, bo przecież nie będzie się liczył w drugiej fazie rozgrywek, jednak nie zmienia to faktu, że mecz trzeba było wygrać i to zadanie uważam za wykonane. Parę postów wcześniej pisałam, że "boję się" o za dobrą grę Polaków i teraz chyba każdy wie, co miałam na myśli. W każdym, a zwłaszcza tak długim turnieju przychodzą załamania gry i paradoksalnie cieszę się, że ten mecz był tak trudny. Lepiej męczyć się teraz, niż w meczu z Amerykanami, którzy z pewnością nie wybaczą nam tylu błędów, co Kameruńczycy. Mecz mogę podsumować krótko: kameruńscy siatkarze mają po piwie, a my mamy trzy punkty - wszyscy szczęśliwi! ;)

Polska 3:0 Wenezuela
Polska 3:1 Kamerun

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz