środa, 3 września 2014

Kolejny mały kroczek na drodze do wielkich celów.

           A więc Polska - Australia. Co mogę powiedzieć o tym meczu? Bez wątpienia wygraliśmy go w dobrym stylu. Nie było szału, ale, jak to mawiają: gra się na tyle, na ile pozwala przeciwnik. Ciężko jest wyciągnąć jakieś szersze wnioski, ale spróbuję składnie i w miarę krótko podsumować mecz tak, żeby was nie zanudzić.
  Zacznę od plusów, a tu na pierwszy plan bez wątpienia wysuwają się, jak dla mnie bohaterowie tego meczu, czyli nasi przyjmujący. Michał Winiarski od dłuższego czasu pokazuje, że da się w stosunkowo niedługim czasie wrócić do formy i mało tego, przyszykować ją na najważniejszy turniej sezonu. Poprawne przyjęcie, skuteczny atak i jakby tego było mało, dołożył jeszcze może nie atomową, ale bardzo dobrze uplasowaną zagrywkę. Mateusz Mika nie pozostawał mu dłużny w udanych akcjach i zdobywał punkty dla Polskiej drużyny, bawiąc się z Australijskim, wysokim blokiem. Dodatkowo najmłodszy z naszych siatkarzy był notorycznie nękany w przyjęciu, co w większości przypadków wytrzymywał. Podobnie jak Paweł Zatorski i starszy z lewoskrzydłowych, miał jednak lekkie problemy z flotem rywali. I tu pojawi się pierwszy minus: skuteczność prawego skrzydła z wysokiej piłki. Mariusz Wlazły, w niektórych momentach wstrzymywał rękę i mimo, że nie psuł, nie przynosił również punktów naszemu zespołowi. Jednak, jak wszyscy wiemy, z rozegranych piłek, czy też wystaw bliżej siatki, nie miał sobie równych, a swój brak skuteczności wynagrodził Polakom trudną zagrywką. Mimo chwilowego braku zgrania z atakującym, również Paweł Zagumny zagrał dobry mecz, co widać chociażby na podstawie korzystnego rozkładu ataku. Większość kontr rozgrywał z fantazją, jednak moim zdaniem to jest kolejna rzecz, którą nasz zespół musi poprawić - skuteczność na kontrze. Patrząc statystycznie, zdobywanie punktów przy własnej zagrywce wychodziło nam zdecydowanie lepiej niż z Serbią, ale myślę, że nasz potencjał jest większy od tego, co pokazaliśmy. 
           Jak napisałam, wygrana z Australią jest jedynie małym kroczkiem w drodze do, miejmy nadzieję, Katowickiego Spodka. W wielu elementach mamy spore rezerwy, ale najważniejsza forma ma przyjść na finał! ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz