piątek, 5 września 2014

Pierwsza porażka "czarnego konia" rozgrywek - Podsumowanie MŚ Dzień 6


           Nie wiem, jak dużo osób regularnie czyta mojego bloga, ale jeżeli takowe są, to muszę na wstępie wyjaśnić jedną rzecz. Miałam pisać podsumowania z każdego dnia, ale patrząc na jakość rozgrywanych meczy w piątym dniu, stwierdziłam, że nie ma to najmniejszego sensu. A więc modyfikuję swoje postanowienie: podsumowania będą, o ile dane mecze są tego warte. Zaczynamy! 

Grupa A:
(POLSKA, Argentyna, Australia, Serbia, Kamerun, Wenezuela)
Jak wiecie, spotkania Polaków opisuje osobno, a więc skupie się na najciekawszym meczu tej kolejki, czyli Serbia - Australia. Przed spotkaniem obstawiałam może nie łatwe, ale pewne zwycięstwo siatkarzy z Bałkanów, jednak już początek meczu pokazał, że żaden zespół nie ma zamiaru złożyć broni. Od razu chciałabym wytłumaczyć, czemu stawiałam na wygraną Serbii, skoro są to dwa niemal równe zespoły. Australijczycy nie mają drużyny. Nie mówię tutaj o poziomie gry poszczególnych zawodników, ale o kolektywie, którego po prostu nie ma. W tym przekonaniu utwierdziła mnie potyczka Kangurów z Serbami, w której Australia owszem, punktowała, ale jedynie przy wysokiej skuteczności Edgar'a. Dlatego ten wynik cieszy mnie podwójnie, bo kibicuję Serbom, ale przede wszystkim DRUŻYNOM, bo siatkówka to najbardziej zespołowa z wszystkich gier drużynowych ;)

Australia 1:3 Serbia
POLSKA 3:0 Wenezuela
Argentyna 3:0 Kamerun

Grupa B:
(Iran, Włochy, Francja, Belgia, USA, Portoryko)
Patrząc na tytuł można się domyśleć, na jakim meczu postanowiłam się skupić. Iran - Francja, czyli starcie moich dwóch cichych faworytów, tak zwanych "czarnych koni". Być może trójkolorowi nie pokazywali wcześniej formy godnej tego miana, ale przed turniejem typowałam ich jako drużynę, która bez wątpienia może namieszać. Nie ukrywam, że i w tym spotkaniu mocno trzymałam kciuki za Europejczyków, bo grają siatkówkę ładną dla oka i opartą na bardzo dobrej technice. Pierwszy set padł niespodziewanie łatwym łupem dla moich faworytów, jednak po chwili przerwy między setami, na boisko wyszedł zupełnie inny zespół. Prawdę mówiąc miałam wrażenie, że Francuzi w ogóle postanowili na drugiego seta zostać w szatni. Tak oto Iran wygrał drugą partię do 14 i kiedy już myślałam, że Persowie mają przewagę psychiczną, po dłuższej przerwie do gry wróciła zupełnie odmieniona reprezentacja trójkolorowych. Przez cały mecz miałam wrażenie, że siatkarze obu ekip robią mi na złość: kiedy myślałam, że wygrają Francuzi, działo się wręcz odwrotnie. Mimo niezłego poziomu sportowego, najwięcej emocji przyniósł ostatni set i pierwsza na tych Mistrzostwach czerwona kartka, którą otrzymał Ervin N'Gapeth. Swoją drogą, jako pierwszego, który zobaczy czerwony kartonik, obstawiałam Spirika... Ale to oczywiście z czystej sympatii! ;)

Francja 3:1 Iran
Włochy 3:1 Belgia
Portoryko 0:3 USA 

2 komentarze:

  1. Zgadzam się, siatkówka jest bardzo zespołową grą i ja także, często zwracam uwagę właśnie na ten "team". Uwielbiam patrzeć na zespoły, w których jest to coś, nawet jeśli nie idzie to w parze z cudowną grą ;) Cieszę się, że wygrała Serbia i Francja, bardzo lubię obie ekipy ;)
    PS. Też obstawiałam, że to Spirik pierwszy ujrzy czerwony kartonik :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za Francję trzymam mocno kciuki od początku MŚ! Cieszę się, że mają pierwsze miejsce w grupie, chociaż nie przeszkadzałoby mi, gdyby zgubili trochę punktów i pomogli tym samym Polakom ;D

      Usuń